wtorek, 26 czerwca 2012

Butelki z benzyną i kamienie...


Cool Kids of Death to zespół mojej młodości, czasów liceum i burzliwego związku. Zawsze będę miała do niego ogromny sentyment. Jako nastolatka ceniłam go za bunt, dopiero z wiekiem zaczęłam zwracać uwagę na niekonwencjonalny sposób przekazu. Twórczość Cool Kids of Death dla wielu ludzi pozostaje niezrozumiała. Tymczasem trzeba się dobrze wsłuchać w teksty, ponieważ mnóstwo w nich metafor. Słuchając pierwszy raz „Znam cię na pamięć”, można odnieść wrażenie, iż piosenka wręcz zachęca do samobójstwa. Tymczasem w miarę głębszego zapoznawania się z utworem, można zauważyć, że jest to swojego rodzaju naśmiewanie się z oddawania życia za „wiarę”. Pod „wiarą” mogą kryć się młodzieńcze ideały, które z czasem okazują się niewarte poświęcenia. Niektórzy czytając o Cool Kids of Death jako zespole grającym rock alternatywny, z góry zakłada, że alternatywny=udziwniony. Zresztą ten przymiotnik jest często negatywnie odbierany.

Moim ulubionym albumem jest ten wydany w 2002 roku pod tytułem „Cool Kids of Death”. Płytę rozpoczyna kawałek o tym samym tytule. Według mnie nawiązuje on do udziału w wojnach i misjach militarnych, które często zbierają krwawe żniwa. Jednocześnie wskazuje na zafałszowany obraz świata serwowany przez media. Wyraża bunt przeciwko zakłamywaniu rzeczywistości. Sam kawałek utrzymany jest w typowo rockowych, dość prostych klimatach. W refrenie powtarza się „cool kids of death”.

Numerem 2 na krążku jest kawałek „Butelki z benzyną i kamienie”. To moja ulubiona piosenka Cool Kids of Death. Podoba mi się od strony tekstowej, muzycznej, poza tym jest to „nasza” piosenka. Z moim chłopakiem śpiewaliśmy ją za każdym razem, gdy sprawdzian nam nie poszedł. Jest to piosenka pełna młodzieńczego buntu. Pozwalała mi się wyżyć, gdy po tygodniu, w którym spałam może 5 godzin, ze sprawdzianu z biologii dostawałam jedynie 2. Mam do niej ogromny sentyment. Jest to swojego rodzaju groźba adresowana do przedstawicieli show-biznesu, dziennikarzy, prezenterów telewizji muzycznych, szefów agencji reklamowych, menedżerów itp. Uwielbiam tę piosenkę w wersji studyjnej, a kocham jej wersję wykonaną podczas koncertu w Radiowej Trójce, gdzie całość jest zaśpiewana bardziej żartobliwie. Słuchając tej piosenki, za każdym razem mam przed oczyma ogromne blokowisko, na którym mieszka mój chłopak, gdzie wychodzi się na deskę, sączy piwo pod klatką.

„Dwadzieścia kilka” to kawałek o młodzieży pozbawionej ideałów, celów i planów. Wskazuje na brak autorytetów. Jednocześnie akcentuje pewien dość poważny problem. Nasi dziadkowie musieli walczyć na froncie, rodzice zmagać się z komunizmem, a pokolenie wychowane w wolnych czasach często nie ma żadnych celów, ideałów. Mentalność młodych ludzi coraz częściej kształtują media. Telewizja, gry komputerowe itp. Jednocześnie w tekście padają słowa „tylko Iggy Pop miałby szansę”. W 2002 roku, gdy ta płyta trafiała na rynek, pokolenie „dwadzieścia kilka” to te, które przyszło na świat na początku lat 80. Gdy dorastali, nabierali świadomości, to interesowali się muzyką.

„Nielegalny” to kolejny przewrotny kawałek. Z jednej strony wyraża bunt wobec zastałych zasad, nierzadko absurdalnych przepisów. Ale czy rzeczywiście jest to sprzeciw wobec ustawodawstwa? A może to chęć ucieczki, schowania się przed otoczeniem wytyczającym drogę, jaką należy podążać, planującym życie?

„Niech wszystko spłonie” to kawałek o rodzinnym mieście, które się nienawidzi. Najprościej byłoby uciec od problemów, ale można próbować zmieniać rzeczywistość. W to miejsce można tchnąć życie, ale trzeba najpierw zniszczyć wszystko to, co było złe. Kawałek niekoniecznie dotyczy miasta. Miasto można utożsamiać z własnym życiem, w którym można wprowadzić ład, znaleźć szczęście, ale trzeba się pozbyć wszystkiego tego, co nas ogranicza i czyni nieszczęśliwymi.

„Zdelegalizować szczęście” to kolejny przewrotny kawałek. Media lansują kolejne ideały piękna itp., człowiek kierując się nimi, staje się nieszczęśliwy i zgorzkniały. Figury kobiet z okładki mogą wpędzać w kompleksy. Podobnie jak zawody miłosne. Przeżywając porażki, trudno patrzeć na szczęśliwych ludzi wokoło.

„Generacja nic” to nie tylko tytuł jednego z kawałków na płycie CKOD, ale także tytuł artykułu, który w 2002 roku ukazał się w „Gazecie Wyborczej” i opisywał pokolenie, które przegrało swoją wolność. Nie stworzyło żadnej kultury o wspólnym mianowniku, a konieczność zarobku sprawiła, że wielu utalentowanych ludzi decyduje się na schlebianie masowym gustom.

„Piosenki o miłości” opowiada o związku dwojga ludzi, który się rozpadł, ale w momencie, gdy każde z nich zaczyna układać sobie życie z kimś innym, pojawia się syndrom psa ogrodnika. Pojawia się zazdrość, ale nie jest ona raczej podyktowana rzeczywistym uczuciem, ale zasadą: „jak może po mnie nie płakać”.

„Kręcimy się w kółko” opisuje zjawisko pielęgnowania w sobie niechęci do płci przeciwnej. „Wszystkich kolesi mamy dość”, „wszystkie dziewczyny są smutne i złe”. Przypisywanie komuś z góry pewnych cech, to droga prowadząca donikąd. Podobnie jak świat pozbawiony idei, media schlebiające masowym gustom.

„Poezja nie jest dla mnie” uwielbiam ten kawałek za warstwę muzyczną kojarzącą mi się z rockiem z lat. 60. To utwór opowiadający o świecie, gdzie rację bytu mają tylko ci, którzy potrafią się przebić, zaistnieć, są chłodni i posługują się prostym językiem. Można to odnieść do transformacji, do dzisiaj pokutuje pogląd, że osoby mniej przedsiębiorcze przegrały na niej. We współczesnym świecie ogromną rolę odgrywa zbieranie informacji, tzw. research. Umożliwia on dostosowanie strategii marketingowej firmy do potrzeb pewnych grup społecznych.

„Radio miłość” to piosenka o realiach działania mediów. Nastawione na zysk, sięgają po tanie sensacje, plotki. Pomiędzy kolejnymi niezwykłymi doniesieniami emitowane są reklamy. „Na nikim w ogóle psów nie wieszać” -igranie z władzą jest niebezpieczne. Nie ma znaczenia, czy wskazuje się na nieprawidłowości mające miejsce w polityce czy też w związkach wyznaniowych. Zwracanie uwagi na wewnętrzne problemy zorganizowanych struktur, nigdy nie jest odbierane jako forma troski, lecz spotyka się z atakiem instytucji, których błędy są wykazywane. Teoretycznie mamy wolność słowa, w praktyce są pewne informacje, których nie odważy się opublikować żadne radio czy gazeta, ponieważ pociągałoby to za sobą poważne problemy.

„Specjalnie dla TV” to krytyka mediów poszukujących tanich sensacji okupionych cierpieniem innych. Wojna, wybuchy, tajfuny, śmierć to najbardziej nośne tematy. Zawsze spotkają się ze sporym zainteresowaniem. Poszukując taniej sensacji, jednocześnie zatracamy wrażliwość i empatię. Cierpienie przestaje być czymś, co budzi współczucie, zaczyna być tym, co budzi zainteresowanie.

„Uważaj” opowiada o osobach, które żyją na świeczniku, potrafią ustawić się w życiu i tym samym budzą niechęć i nienawiść otoczenia. Często przestajemy w nich dostrzegać ludzki pierwiastek. Jeśli chodzi o warstwę muzyczną i wykonanie, to z całego albumu właśnie ta piosenka najmniej przypadła mi do gustu.

A Wy lubicie Cool Kids of Death? Jaka jest Wasza ulubiona płyta i piosenka?